Może zabrzmi to trochę infantylnie, śmiesznie, banalnie wręcz, ale od dłuższego czasu zastanawiałam się nad tym, dlaczego coraz więcej ofert pracy w branży mody wymaga lub preferuje osoby ze znajomością języka arabskiego i mandaryńskiego. Oczywiście byłam świadoma, że kraje Bliskiego Wschodu są jednym z głównych paliw świata, zaś państwa azjatyckie bogacą się i ewoluują z prędkością światła. Niemniej jednak dopiero teraz zdałam sobie sprawę z ich potęgi.
Często, przeglądając zdjęcia sylwetek z wybiegów, wydaje nam się, iż kolekcje tworzone przez projektantów dla konkretnych domów mody są oderwane od rzeczywistości, nie mają nic wspólnego z kulturą europejską, amerykańską i par la suite zadajemy sobie pytanie : Kto to będzie nosił? Dlaczego kawałek materiału kosztuje dziesiątki tysięcy euro/dolarów/funtów? Stwórzcie WRESZCIE NORMALNE ubrania, buty, dodatki! — chcemy czasem wykrzyczeć. Powód? Zbyt na rynkach blisko-wschodnich oraz azjatyckich, gdzie cena nie ma w zupełności znaczenia, a jedyne co się liczy to jakość, oryginalność, prostota, odrobina ekstrawagancji i błysku. Voilà!
Końcem końców klienci azjatyccy nie wywołują u mnie takiego zachwytu i poruszenia jak blisko-wschodni z takiego względu, że ci pierwsi, rzekłabym, mieszają się z tłumem poniekąd, natomiast ci drudzy stanowią (dla mnie) sam w sobie fenomen, choćby przez konieczność ubierania hidżabu, który dodaje niezwykłej tajemniczości kobietom arabskim.
Na pierwszy rzut oka dostrzegamy jedynie owy hidżab/burkę oraz ekskluzywne dodatki w postaci najdroższych torebek, butów, okularów, biżuterii i… perfekcyjny makijaż. To przepiękne, zadbane oraz pełna ciepła kobiety, o cudownym uśmiechu.
Kiedy kroczą bez pośpiechu w okolicach Chelsea, mój wzrok zatrzymuje się na nich. Zostaję zahipnotyzowana na ułamek sekundy. Spoglądam na czarny, beżowy, pudrowy hidżab ręcznie tkany, haftowany, następnie idealną cerę, doskonały makijaż. Torebki — małe, błyszczące dzieła sztuki od Chanel, Louis Vuitton, Gucciego, Bvlgari, Diora. Potem kieruję oczy ku butom, a konkretniej kilku wygodnym, sportowym modelom od Balenciagi, Prady, Gucciego i Louis Vuitton, którym najwyraźniej oddają cześć w tym sezonie. Na koniec zerkam na biżuterię Cartiera, Tiffany’ego, zegarki Rolexa. Nie mogąc oderwać wzroku, a jednocześnie wiedząc, że te kilka sekund już się dobiegło końca, „uruchamiam” zmysł węchu i za każdym razem czuję tę samą woń drzewnych akordów, dodających pewności siebie perfum. Delikatnym uśmiechem stawiam kropkę nad tym osobliwym i wyjątkowym spotkaniem. Trwaj chwilo, jesteś piękna!
*
Gdy przekraczają próg butików, świat zatrzymuje się. Każda wygląda tak samo, a jednak inaczej. Podchodzę do nich z wewnętrzną radością i zaczynam rozmowę. Wiem bowiem, czego poszukują. Zawsze te same komplety w żywych kolorach, proste w formie niezapinane płaszcze, sięgające za kolano; tkane, ażurowe, błyszczące. Haftowane chusty zakładane na głowę, nie zaś wokół szyi. Koniecznie jedwabne bądź bawełniane koszule. I wtedy nadchodzi najbardziej intymny moment - przymierzanie. Niewidzialne staje się widzialnym. Niemożliwe możliwym. Kości zostały rzucone. Hidżab spokojnie spoczywa na krześle.
Arabia Saudyjska, Zjednoczone Emiraty Arabskie, Katar, Kuwejt, Iran, Bahrajn, Oman, Liban — tam bije serce mody, napędzając koniunkturę gospodarki europejskiej i amerykańskiej.
Comments